NAWRÓCENIE
Wołanie
ugrzęzło wśród spłakanych drzew
zgrzytem kół konnego wozu
w błocie polnej drogi
deszczem rozmytej
Milczę
słońca oczekiwaniem
Niebo
jaśnieje powrotem
Obmywam twe stopy
Przemoczone buty
w burzy zapominanie
NAWRÓCENIE
Wołanie
ugrzęzło wśród spłakanych drzew
zgrzytem kół konnego wozu
w błocie polnej drogi
deszczem rozmytej
Milczę
słońca oczekiwaniem
Niebo
jaśnieje powrotem
Obmywam twe stopy
Przemoczone buty
w burzy zapominanie
OCZEKIWANIA
Między słońcem a księżycem
nieśmiała radość przyczajona
zwiastowaniem uśmiechu
Między księżycem a słońcem
zawstydzone wyznanie
błądzi ciemnością
w jasność dnia
Twoje
radości
szepty wyznań
Moje
– świtu wypatrywanie
URODZINOWA LAURKA
CÓRCE WRĘCZONA
To dzięki Tobie
wolniej płynie czas
Więcej w nim miejsca na marzenia
Świat wspomnień dłużej żyje w nas
odsłania kolejne pragnienia
Jestem przy Tobie tak długo za krótko…
Wśród szarych i słonecznych dni
dzielimy smutki i radości
Wołam cichutko szczęścia sen
– Ty córko w nim zagościsz
22 – lipiec – 2015 r.
Pisać wiersz – laurkę dla ukochanej osoby, to łatwe i trudne.
Łatwe – gdyż istnieje wiele wspólnych płaszczyzn przeżywania piękna, płynącego z bezpośrednich kontaktów, oscylujących wokół wspomnień, wspólnych zamierzeń, wpisujących się w pejzaż mistycyzmu uczuć.
Trudne – bo zbyt wiele autentycznych emocji chciałoby się zamknąć w wierszu, który dyktowany szczególną okolicznością -/w tym przypadku rocznicą urodzin córki/- jako laurka, nie może osiągać gabarytów oceanu Słowa. Utwór, winien mieścić się w syntetycznych kryteriach szczerej, poetyckiej prostoty, która bez zbędnych ceregieli, pozwoli na jego przytulenie i przeżywanie.
Sądzę, że mój wiersz – laurka, pisany na jutrzejsze urodziny córki, spełni sygnalizowane kryteria i dotrze prosto z serca autora, do serca mojej kochanej jubilatki. Jej święto, przeżywam „twórczo” od kilku dni. Jawi się więc stosowna koncepcja utworu, w którym dominantą będzie CZAS, płynący szczęściem, wolno, bardzo wolno… Czas, który zawiśnie beztroskim uśmiechem nad naszymi głowami.
Jestem przekonany, że nocną ciszą, wiersz dojrzeje i środowym – urodzinowym porankiem, zagości na mojej stronie, którą Dobrochna na pewno odwiedzi.
Już teraz, awansem, tak dobitnie prozatorsko, córce – STO LAT!
DELIRKA
Osamotniony na własną prośbę.
Pozostał kac i pustka.
Biała myszka
z czerwonymi ślipkami…
Kolejny toast
– wznoszony do lustra.
I
Szukasz czegoś, czego nie zgubiłeś.
Znajdujesz, spoglądając w lustro.
II
Tylko myśli, potrafią ukryć się,
przed lustrzanym odbiciem.
III
Rozbijając lustro,
nie wyprzesz się swej twarzy.
IV
Nie pytaj o piękno!
Lustereczko dawno temu,
kłamać przestało.
V
Rozbite kolejne lusterko.
Kolejne, siedem lat nieszczęścia?
MIASTO
W AUREOLI CELSJUSZA
NR CZTERDZIEŚCI
Rozgrzany asfalt
pochłania bezwzględnością
pulsacji gorąca
Domy
nabrzmiałe bólem upału
w zadyszce oczekiwania
podmuch wiatru
kropli dżdżu
Pod parasolem
rozbuchanego słońca
ocierając krople potu z czoła
idę do ciebie
Pragnę cię
każdą cząstką rozpalonego ciała
Ty
taka chłodem mineralna
WYJĄTEK
Mała rzecz, a cieszy.
Generalnie – nie wnoszę pretensji.
Jedna krytyczna uwaga…
Nie dotyczy to pensji.
PECH
Niewiele brakowało do szczęścia.
To się rzadko zdarza.
Była o krok od zaślubin…
Luby zwiał sprzed ołtarza.
KLIMATYCZNE ANOMALIA
Wywody na temat klimatycznych zawirowań, rozpocznę swoim krótkim wierszem, który problem zasygnalizuje, wprowadzi w dzisiejszy świat psycho-fizycznego przeżywania kaprysów aury.
BILANS
NIE – POGODNY
Dzień deszczowy – smutek.
Słoneczny – wesołość.
Radość na kartach roku,
tak rzadko pisana.
Narzekania na kaprysy pogody jakie dotykają nas ostatnimi czasy, z całą pewnością mają swoje uzasadnienie. Ciut starsi twierdzą-/ i słusznie /, że drzewiej, pory roku rysowały się wyraziście, a oczekiwania co do aury porą roku znaczonej, generalnie mieściły się w ramach obowiązujących reżimów, danej porze przypisanych. Np. zima: śnieg, mróz! Letnie miesiące nie były tak chimeryczne jak dzisiejsze. Wiosna była wiosną, wraz ze swoim przedwiośniem, pora jesienna miała swój piękny – złoty prolog, malowany pajęczyną babiego lata, tkaną słońca promieniami. Do tygla narzekań wrzucić trzeba, znacznie nasiloną aktywność żywiołów. Szczególnie dwa dają się we znaki. Woda – ze swoimi powodziami, podtopieniami i Powietrze – nękające nas huraganem i przerażającą grą na swojej trąbie. Tegoroczne lato zdecydowanie pomyliło parasole przeciwsłoneczne z przeciwdeszczowymi, letnie temperatury – z jesiennymi. Nagle szok! Po wielu dniach morza niebiańskich łez i chłodu, zawitały do nas tropikalne upały. Na jak długo? Podobno wiedzą o tym meteorolodzy i inni fachowcy badający klimatyczne przegięcia. Rozkoszując się spadającą z nieba lawiną gorąca, łaknąc pospiesznie opalenizny, nie zawsze mamy czas na stosowanie się do medialnych ostrzeżeń, wynikających z „prehistorycznego” przesłania, że wszystko co w nadmiarze – szkodzi. Oby nasza pogoń za brązową karnacją, nie doczekała takiego finału, którym uraczył się bohater mojego wiersza. Kluczem tego utworu, zamykam „klimatyczny” wywód, swoje refleksje zmiennością aury sygnowane.
GRZESZNIK NA PLAŻY
Nie pomogły zimne okłady.
Nie skutkowały medykamenty.
Słońcu – nie dał rady…
Może zostanie patronem solarium?
Na pewno nie będzie,
opalających się – świętym!
Epilog.
Życzenia powrotu regularnych, wypełnionych swymi powinnościami pór roku, co da asumpt do rozsądnego i wyważonego /!/ korzystania z niesionych przez nie klimatycznych dobrodziejstw. Latem – nasz Bałtyk, rzeki, jeziora; zimą – narty, sanki, bez konieczności odwiedzania Alp. Substytuty, tj.: kryty basen, łyżwo – rolki, itp. mogą pozostać w odwodzie. Tak na wszelki wypadek.
I o to, właśni o to, w tym wszystkim chodzi!
P.S.
Pozdrawiam swoją córkę – Dobrochnę, sympatycznych znajomych: Kingę i Roberta, którzy /mam nadzieję/ mądrze i bez zbędnego pośpiechu, korzystają z dobrodziejstw słońca, zawieszonego nad pełnymi morskiego uroku – Mechelinkami. Dziękuję za przesłane fotki, prowokujące swym pięknem, przywołujące tajemniczy szum naszego morza, aksamit piasku plaży, którego nie znajdziemy wśród plaż” obcych” mórz.
Z/D
JAKO W NIEBIE…
W moim ogrodzie
róże
lilie
groszki pachnące
W moim ogrodzie
grusze
śliwy
jabłonie
Aniołowie
zwabieni zapachem kwiatów
sfrunęli na ziemię
Ukryci w koronach drzew
oczekiwaniem dojrzałości owoców
Słodyczy
Niebiańskiej