Rozwodząc się troszeczkę w sprawie spotkania z wierszem Edyty Kulczak i Tadeusza Stirmera, przywołałem moje studium wiersza, poświęconego Kobiecie. Wiersza pisanego męską ręką. Powołałem się bałwochwalczo, na opinię krytyka, który prawdopodobnie tak jak ja , nie dzieli poezji na męską i damską. Aby temat tych rozważań zamknąć, /nie koniecznie definitywnie/, przywołuję swoje wiersze z książki poetyckiej, wydanej w roku 2006 – tym, ŁZA POMARAŃCZY, o której przed chwilą wspomniałem.
Mam nadzieję, że czytelnicy odwiedzający moją stronę, dopatrzą się obiektywnej / w tej sugerowanej jednak sytuacji/ – prawdy płynącej wierszem. Tak się składa, składało i składać będzie, że to Kobieta trwa w ciągłym pogotowiu, z całą wyzwoloną lub na wyzwolenie czekająca tajemnicą władania męskim rodem. Sądzę, że mimo wszystko, dzieje się to ku naszej chwale. Sytuacja nad wyraz skomplikowana. Dylemat. Jak to jest ? ONA – czy ON ? Gdzie w sukurs sensu, idące w bezsens – parytetowe zwycięstwa? Najważniejsze, że wszystkie Kobiety są nasze – tak samo jak Dzieci! Spoglądając na Ziemię, która nigdy nie pozostaje w bezruchu, możemy jako nieruchawi mieszkańcy Europy, bez obaw stąpać do dołu głowami , po skażonych słońcem Antypodach. Zachować umiar, tolerancję i współczucie, dla cierpiących nadmiarem opalenizny kangurów.
MIKOŁAJOWA PRZEWROTNOŚĆ
Wstrzymać Ziemię
Ruszyć Słońce
Wiersz
w malignie kompozycji…
Pod stopami
nieruchoma Ziemia
Wschodzi Słońce
To z tobą
słoneczniki wirują w tańcu
Moja refleksja – / po kilku latach od publikacji tego wiersza/, wygląda następująco: – Mikołaj Kopernik nie miał nic do powiedzenia w odniesieniu do kangurów. Nic nie wiemy o Jego stosunku do opalenizny, miłościach pod Słońcem. Osobiście wierzę w Jego umiłowanie Ziemi pachnące erotyką, za sprawą teleskopu. Widzę na własne oczy – / teleskopu pozbawiony/, że sprawcą heliocentryzmu, byłaś Ty – córko moja, której sam nadałem imię – Dobrochna. Pozostałaś i trwasz wierszem Gwiazdy Polarnej, która rodzi się ciemnością nocy i przetrwać musi dniem w słoneczność jutra.
Dzięki Tobie, naga prawda mojego wiersza, w Słońca majestacie, zapisana w liczniku ułamka niewłaściwego, krąży na orbicie matematycznie wręcz wyliczonej wiary w drugiego człowieka.
Aby sprostać astrologicznym akordom Dobrochny, dziś kobiety, spod ręki faceta o imieniu – Zygmunt, Jej rodzonego ojca, wypływa wiersz, godzący w kolejną, zupełnie przypadkiem odkrytą galaktykę.
Z niewłaściwego ułamka, wyłączam całość. I właśnie tu pojawia się studium Kobiety. Rodzi się wiersz – w subtelnej tonacji erotyki, którego tajemnica przepada w nieskończoności matematycznego unicestwienia.
DELIKATNOŚĆ LICZENIA
Opuszkami palców
liczę ciepło twego ciała
Wargi
Oczy
Dłonie
Suma szeptów
Lśnień
Woni aksamitu
– zapada niewiadomą
Patrząc przez pryzmat miłości, temat kryminalistyczno – kryminologiczny, nie jest mi obcy. Jestem tylko zdany na niuanse miłości popełnionej, lub nie. Świadomej – lub nie. Grzesznej – lub nie. Proces poszlakowy, który siłą Słowa na zakrętach demokracji , werdyktem niezawisłego demokracją Sądu, w świetle serwowanych wyroków przez Sąd Ostateczny – zgodnie z poprawką do PRZYKAZAŃ,/ numeru poprawki nie pamiętam/, dotyczącą niezbadanych wyroków boskich- zostaję siłą wiersza – uniewinniony! Wiersz nie należał do najpiękniejszych. Było to samobiczowanie, ratujące domniemane czarownice przed płomieniami stosu. Co się stanie, gdy w odwecie zagadam wierszem, który sam sobą zaoferuje : łamanie kołem, łoże Madeja, o innych, przygodach z widmem Kostuchy w tle – nie wspomnę. Mając na uwadze nowe możliwości ścigania, naukowe metody w dochodzeniu prawd obiektywnych – jako poeta, nie mam szans uchowania się przed Temidą. Najlepiej – zachować milczenie. Nie przyznawać się do miłości.
NIEKONWENCJONALNA
ODPOWIEDŹ
Cień wyobrażenia
zastygł rzeczywistością
Stajesz naga pytaniem
Odpowiadam
śladami linii papilarnych
na twych udach
piersiach
– sercu
Głupio będzie, jeżeli w glorii przypominania wierszy z książki – ŁZA POMARAŃCZY – nie przywołam utworu, który decydował o tytule książki.
Głosy na temat tego wiersza – były różne. Dopowiedzieć – niesiony moim totalnym zrozumieniem – utonął tajemnicą niedopowiedzenia znawców. Zaistniał swego rodzaju sporem. Może właśnie o to w poezji chodzi?
Może odrobina mistycyzmu, prowokuje do kompleksowego przeżywania Świata?
To tylko moje pytanie. Po kilku latach od publikacji wiersza, nie mam na ten temat jednoznacznej odpowiedzi. Ocena – należy do tych, którzy teraz dotykając wiersza, dotykać go będą również w przyszłości. Dzisiaj budząc się – jutro, zasypiając z jego strofą pod poduszką. Oto wiersz :
DOPOWIEDZIEDZIEĆ
Jeszcze dotyk
Gest
Wyznanie
Drżenie chwili
Smak makijażu
Piękno
podparte wykrzyknikiem…
Usta
w indyczym tłuszczu
Toast
za pestki pomarańczy
Jeszcze słodka łza
zapamiętana zygzakiem
na zakurzonym bucie
Jeszcze…
Idąc dalej – jeszcze nadzieja na przywołanie następnego wiersza. Bardzo chętnie się nim podzielę. Niesiony twórczą wyobraźnią, nocnym Markom mówię – DOBRANOC, rodzącym się wierszem, spowiedzią szeptaną w konfesjonale nadziei rozgrzeszenia, gdzie ONA – KOBIETA nadstawia ucha.
MIRAŻ POKUTY
Dotyk szaleństwa
Pieszczot zniewolenie
Rozrzucone grzechy nocy
Łóżko
Dywan
Fotel
Świt
witam modlitwą
Kurcze – naprawdę twórcza noc!!!!!