MARATON
Zdradzony
uśmiechem twych ramion
wyrzucony
za nawias pocałunku
biegnę niecierpliwą ulicą
Oślepiony słońcem
przystaję tęsknotą
Piję zapominanie…
Plastikowy kubek
szczęśliwy segregacją śmieci
MARATON
Zdradzony
uśmiechem twych ramion
wyrzucony
za nawias pocałunku
biegnę niecierpliwą ulicą
Oślepiony słońcem
przystaję tęsknotą
Piję zapominanie…
Plastikowy kubek
szczęśliwy segregacją śmieci
TRYPTYK –
TOBĄ ZNIEWOLONY
-I-
Tak bardzo spieszyłem się tobą
Dotyk
Przytulenie
Warg muśnięcie
Rozstanie
spóźnione oczekiwaniem
…Tak bardzo
– II –
Stało się
Zwyczajnie
Do końca
Przepadłem
odnalezieniem ciepła twego ciała
Moje ciało
dreszczem zimna
w poszukiwaniu
… zagubienia
– III –
Byłaś zauroczeniem
Kością miłości
rzuconą wygłodniałym psom
Z rozszarpanego gardła
… kochałem
Na marginesie tryptyku…
Poeci lubią cierpieć. Wtedy powstają najlepsze wiersze.
Jeżeli nie ma cierpienia – w najgorszym przypadku można je przywołać. Np. – cierpienie kolegi potraktować jak własne. To zdaje egzamin, bowiem wrażliwość, empatia, pozwala sięgać paluchem poezji do autentyzmu zdarzeń, ich osobistego przeżywania w kategoriach uwewnętrznienia. Rozważając temat w kontekście inspiracji, właśnie to decyduje o poziomie wiersza, jego / mimo wszystko / – autentyczności.
Wiersz – musi za wszelką cenę, pozostać prawdą, tak jak prawdą – rozwód mojego kolegi.
W dniu 20 – go lipca, za sprawą Jerzego Grupińskiego,
wczesnym rankiem, wyruszyliśmy – / poeci, krytycy, animatorzy kultury / – do mieszkania – muzeum poety z Gulcza – STANISŁAWA NEUMERTA
Poeta – rolnik.
Wśród lasów zatopionych w natarczywym słońcu, w ten sobotni dzień, spotkaliśmy się, aby nawiązać kontakt z poetą, który w glorii swoich poprzednich zasług, aktualnie pozostaje w kręgu /tak jak wielu innych poetów/ – w cieniu zapominania.
Punkt pierwszy spotkania – to zwiedzanie rezydencji poety – / przy kawie, herbacie i smacznych „łabędzich” ciasteczkach/ – znaczone śmietanką osobistych przeżyć poety – gospodarza, Jego pamiątek, rękopisów, wspomnień. Wybitne nazwiska – poezją pisane, ożywały na nowo – zmartwychwstaniem Słowa.
Wśród lasów, jezior pobrzmiewały strofy wiersza gospodarza – z książki pt. ” NA STO DWA” :
x x x
Grube ziarna do gardeł
kuleją wróble na dachu
i tylko patrzą
by jeszcze lepszych czasów doczekać
– a tu zima idzie…
Jeżeli do pięknej poezji Stanisława i poetów z Poznania, dodamy zwiedzanie urokliwych miejsc -/ zamek w Goraju/ – konkurs jednego wiersza na zamkowym dziedzińcu, prezentację barda poezji śpiewanej, dyrektora – bojownika, znaczonego kulturą regionalnych zwycięstw – Jana Petryka – obraz spotkania dopełni się samorzutnie.
Bezpośredni kontakt z poetą – Stanisławem Neumertem, pozostanie w mej pamięci. Ja – człowiek ze skromnością na bakier, przypadam swym wierszem do gustu dojrzałemu poecie, który zaprasza mnie, zupełnie prywatnie do swego sanktuarium. Dziękuję Panie Stanisławie. To dla mnie wielki zaszczyt. Na pewno skorzystam z zaproszenia, aby przeżyć mroźne dni i noce, tak wróblom nieprzychylne. Może w grę wejdzie upalne lato ? Kto to wie…?
Dziękuję. Pozdrawiam swym wierszem:
GRZYBOBRANIE
Cisza świerków
– upalna
Sosny
– grzechem leniwe
Mój sen…
Melodia żołędzi
w studnię wczorajszego dnia
Galop burzy na grzbiecie
zachwytu wiatru
Kapelusz muchomora
nakrapiany maślanką
w zagubienie prawdziwej
kozackiej duszy
PRETENSJA
To nie ja
dotykam słońca
To płatki śniegu
w kominie zagubienia
Twoja wina
Wszechmocny
ocalały płomień
syczy dzwonkami
żółci
brązu
czerwieni
Kasztany…
Ludziki
– na tej samej drabinie z zapałek
Dalszy ciąg – „skojarzeń, modyfikacji – w konkret”
– Życie kołem się toczy – stąd kwadratura koła
– Gdzie kucharek sześć, tam – grupowe zwolnienia
– Wolniej idziesz … – kiedyś biegałeś
– Nie wszystko złoto, co – mosiądzem
C D N
KAŻDĄ PORĄ ROKU
/Córce – na urodziny/
Kocham Cię
– zwiastowaniem wiosennego słońca
– soczystością dojrzałych owoców lata
– deszczem zagubionego parasola
– kwiatami mrozu na szybach
Oddech wyznania
w uścisku wzburzonego nurtu
rzeki nieskończoności
– Twego szczęścia
KLAWIATURA KONTRASTU
/Córce na urodziny/
Trwam nokturnem letniego deszczu
Jestem tylko z tobą
na liściach
szybach
parapetach
Zatykam uszy
Oczy szeroko otwarte
nasłuchiwaniem wariacji
gorejących słońc
MARIA MAGDALENA POCGAJ.
Chłonę wiersze uwięzione przez poetkę w tomiku – ” HERBATA Z GWIAZDEK”.
Utwory piętnowane liryką, darem dla czytelnika.
Dla mnie, błądzącego po tych samych drogach i dróżkach poetyki, odnajdywanie pragnień, wzruszeń, dotykanie piękna, pocałunek spełnienia błękitu metafory – to wielkie intelektualne przeżycie, zmuszające do kolejnych literackich zmagań.
Pokrewieństwo sztuk bliskie słowa dokonaniem, niedokonaniem słowa – dalekie.
To ja – Mario, Magdaleno, tonę w morzu stokrotek Twych wierszy.
Nie udało mi się
zerwać
ani jednej
I tak Cię kocham, gorącym aromatem Mlecznej Drogi.
Cytryna ? Na co, po co, dlaczego??
Pędzimy w Wielkim Wozie, popijając gorącą, gorzką herbatę.
KLINICZNIE – JAKUBOWO
Byłaś
Błysk zieleni
Wylot tunelu
Rozpalona wibracja
niedokończonych marzeń
Chłód nocy niespełnionych obietnic
Jestem
Tajemnica krzyku
na drabinie porodu dnia
Przecięta pępowina nieskończoności
po szczeblach zmartychwstania
– Dopóty dzban wodę nosi, dopóki – w kranach.
– Panta Rhei – po cholerę powodzie. Heraklit to zrozumie.
– Więcej światła ! – Wymień żarówkę ! J.W. Goethe, niech śpi – ukontentowany.
– Strach ma wielkie oczy – i się boi.
– Gdyby kózka nie skakała – byłaby baranem.
– Mądrej głowie, dość po – łbie.
I tym sympatycznym akcentem, żegnam się – / pomysły na wyczerpaniu/ – do poważnego wiersza, czekając na Wasze propozycje, dotykające modyfikacji przysłów, powiedzeń. maksym – których mógłbym dotknąć piórem satyry, bądź z Wami polemizować co do ich treści. Fajna zabawa, oparta na grze słów, postrzeganiu świata przez pryzmat przewrotności.
To na pewno ma sympatyczny sens.