OBRAZ
Olej na płótnie.
Żywe barwy owoców.
Martwa natura.
OSOBNOŚĆ
Wazon na stole.
Krople deszczu na szybie.
Kwiaty w ogrodzie.
WĄTPLIWA ZALEŻNOŚĆ
Dziura w kieszeni.
Palto wiatrem podszyte.
Serce na dłoni.
OBRAZ
Olej na płótnie.
Żywe barwy owoców.
Martwa natura.
OSOBNOŚĆ
Wazon na stole.
Krople deszczu na szybie.
Kwiaty w ogrodzie.
WĄTPLIWA ZALEŻNOŚĆ
Dziura w kieszeni.
Palto wiatrem podszyte.
Serce na dłoni.
Godzina 19 – ta, piątek, 25. 10. br. – sala Fundacji Wspierania Twórczości, Kultury i Sztuki – ARS, przy ul. Nowowiejskiego w Poznaniu. Na ścianach, zawieszone obrazy przedstawiające ANIOŁY, rozanieliły licznie przybyłych na wernisaż gości, rządnych przeżywania obrazu i wierszy napisanych przez Brygidę Mielcarek, Aniołom poświęconych. Słowo wstępne wygłosiła Kalina Izabela Zioła, wprowadzając gości w dotychczasowe, niebagatelne dokonania malarki – poetki. Bohaterka wieczoru – recytowała swoje wierze, następnie powiodła zebranych, w anielski świat przeżywania obrazu i słowa – w subtelne, często tajemnicze klimaty świata Aniołów.
Na wernisażu spotkałem wielu znajomych, przede wszystkim – poetów. Po wernisażu, będąc w towarzystwie mojej córki Dobrochny, prowadziliśmy długą dysputę /na temat malarstwa, poezji/, z Markiem Słomiakiem i Jego wspaniałą małżonką.
Pożegnała nas ulica Nowowiejskiego, rozświetlona latarniami goniąca tym razem w perspektywę spełnionych anielskich uniesień.
Gratuluję Brygidzie Mielcarek, która anielskość tak pięknie dotyka pędzlem i słowem.
KUKANIE WIECZNOŚCI
Po co
na co
Zegary…
Czas
rządzi się prawem kaduka
Wczoraj młody
– wino
– śpiew
Dzisiaj stary
– zmarszczona brew
Tylko kukułka
tak samo kuka
KARUZELA CZASU
Październikowa Noc
Sobota
Zegar zwariowany cofnięciem wskazówek
Odnajdziemy się
zwariowanym porankiem niedzieli
W majestacie obojętności kurantów
zaskoczeni wczesnym przytuleniem ciemności
przepadniemy roztykotaniem
poniedziałkowych serc
ZATRZYMANY CZAS
Biegnę po promieniach słońca
by wyrwać je ze złotej kuli
Zatrzymam zegar słoneczny
Jego nieruchome wahadło
nigdy nie wstrzymało czasu biegu
Jeżeli dopisze mi szczęście
powrócę nocą na grzbiecie świetlika
Wręczę tobie bukiet słoneczników
Zdecydujesz
kiedy nastanie kolejny dzień
KOLIZJE
Przyjdzie taki czas…
Przetłumaczysz mnie
na prosty język świata złożoności
Błądząc wśród wersów
ugrzęznę w prostocie świata
Słowem
na wyciągnięcie ręki
Mam nadzieję, że jutro podczas grabienia liści w ogrodzie, zaszeleści kolejny wiersz, którym będę się mógł z Wami podzielić.
Może będzie stricte o jesieni? Ważne, że ta pora roku, twórczo nastraja. Pozdrawiam, życząc „sympatycznego rozgryzienia KOLIZJI”.
PRZYTULENIE
Między jedną a drugą samotnością
między ciszą nocy a krzykiem dnia
pośród łąk nagich zielenią
chabrów pogubionych w łanach zbóż
w złotym liści szeleście
t r w a s z
Oczekujesz śnieżnej zamieci
by schronić się
pod połą mego płaszcza
Ostatni czas, był dla mnie bolesny i jednocześnie bogaty w sympatyczne, wręcz budujące wydarzenia. Między wizytami u stomatologa, a udziałem w Komisjach Konkursów Recytatorskich z udziałem dzieci i młodzieży / Poznań 12 – go i Gniezno 19-go bm./, napisałem wiersz, który w świetle nadchodzącego Święta Zmarłych, nabiera swoistego kolorytu. Przemijamy. Przeminiemy. Czy tylko świeczka raz w roku? Czy przetrwa coś więcej, zupełnie nie od Święta?
OFIAROWANIE
Nasze życie wieczne
w dłoniach tych którzy pamiętają
Rozmawiam z nimi
Daję im słowa
modlitwą wiersza wyśpiewane
W lustrze jesiennej zadumy
symfonia zwiędłych liści
Moja ofiara a capella
na ołtarzu przemijania
– szelestem
ŁZA
W MENU PRZEBACZENIA
Przebaczyłem…
Ciasny kołnierzyk
Wczoraj oddychałem swobodnie
Moje zagubienie
wybaczasz chrupiąca bułką
Mocną gorzką kawą
Łąka nadziei
Krople rosy
Słoność pamiętania
REFLEKSJA TOTALNIE PRZEJRZYSTA
Coraz mniej słońc
Mniej księżyców
„Sto lat” …
rezonuje siwizną skroni
świstem płuc
skurczem żołądka
wysadzeniem wątroby
Uśmiech zza wydłużonych rzęs
Usta w karminie pomadki
Nogi w smukłości obcasów
Coraz mniej słońc
Mniej księżyców
Może warto rzucić palenie