Tak to się zdarza, iż przeglądając dawno temu napisane wiersze, przywołuję przeżycia, refleksje, atmosferę zdarzeń, które de facto – utwory te stworzyły.
W tym konkretnym przypadku cennym pozostaje fakt, iż taki zapomniany wiersz, który powstał w listopadzie 1998 roku, a więc w pierwszych miesiącach licząc od mojego debiutanckiego wiersza napisanego latem – tego samego roku – nad Bałtykiem, teraz wraca swoją nieśmiertelnością. Przed publikacją takiego „starego” utworu zachodzi pewna obawa. Publikując – podejmuję ryzyko. Przecież to moje pierwsze kroki kierowane nieśmiało w stronę poetyckich zapisów.
Sądzę, iż wiersz musiał przedstawiać dla mnie sympatyczną wartość, skoro uchował się na dnie szuflady do dnia dzisiejszego, tak samo jak wspomnienia pięknych fotogramów skał, prezentowanych na wystawie – 16 lat temu, teraz – strofami wiersza – na nowo ożywionych.
GALERIA „PROFIL”
WYSTAWA PRAC FOTOGRAFICZNYCH – SKAŁY-
Listopad – 1998 r.
Lity głaz.
Skała.
W niej pęknięcie z zieloną rośliną.
Na czarno-białej fotografii ??
Zbędne tu poetyckie zadęcie.
Natura
w szarości potrafi schować
tajemnicę koloru,
zrzucić grad gwiazd,
które tego wieczoru
nie miały spaść…
Do stóp
Sądzę, że będą jeszcze okazje powracania do zapomnianych wierszy, które nie ujrzały dziennego światła, a łączą się z przeżyciami, o których warto pamiętać, warto do nich wracać. Ta idea przywoływania wspomnień, dająca jednocześnie możliwości oceny ówczesnego poziomu wierszy, które w owych czasach pachniały jeszcze dziewiczą zielenią, otwiera szerokie pole do dyskusji nad sprawą doskonalenia warsztatu, podejścia do poezji w kontekście faktycznego przeżywania zdarzeń, ich kreowania, itd, itp.