PRZESTROGI
Budując swój świat z alabastru,
zważ, by nie runął
zmurszałą cegłą!
Płynąc bielą obłoków,
nie zapominaj o gradowej chmurze!
Uśmiech…
Połowa pocałunku.
Za drwiną całości
– przyczajony.
PRZESTROGI
Budując swój świat z alabastru,
zważ, by nie runął
zmurszałą cegłą!
Płynąc bielą obłoków,
nie zapominaj o gradowej chmurze!
Uśmiech…
Połowa pocałunku.
Za drwiną całości
– przyczajony.
Zdaję sobie sprawę z faktu, iż na przestrzeni ostatnich miesięcy, które upłynęły od czasu założenia mojej STRONY, nie aktualizowałem zdarzeń, które w świecie WIERSZA – pozostają dla poety najważniejsze.
I tak, nie chwaląc się zbytnio, moje utwory zaistniały w tłumaczeniu na języki : esperanto, węgierski; publikacje wierszy pojawiła się w kolejnych antologiach wydawanych w kraju; laury jakie spadły na moją głowę po konkursach poetyckich, to również znaczący powód, aby na te historycznie postrzegane momenty, spojrzeć przez przez pryzmat zaszłości i dokonać -/ ku chwale mojej i odwiedzających stronę/ – w miarę skromnej aktualizacji.
Postaram się sprężyć i w najbliższym czasie, dokonać tego dzieła, aktualizując kategorię – O POECIE.
Mimo swej literackiej arogancji – należę do grona skromnych poetów, którzy istnienie Słowa, swój literacki byt, w czasach totalnego ignorowania twórczych dokonań artystów wszelkiej maści, wierzą w renesans postrzegania piękna, w magiczną siłę płynącą z konstelacji krzyku gwiazd – przepowiadających przyszłość nie na zasadzie horoskopu, lecz stabilności dziewiczych kolorów tęczy wiersza, obrazu, rzeźby, postrzegania jego totalnej mocy, gloryfikacji zachwytu, kotwicy wrażliwości rzuconej w niezbadaną głębię doznań przyszłych pokoleń.
Cóż…
O tym wiedzą tylko naukowcy…
Astrolodzy/?/
Poeci, wiarę w piękno, przepowiadają bez teleskopu, spoglądając w okular metafory.
ZŁODZIEJSKA
PRZEWROTNOŚĆ
Dzień
Słońcem rozpalony
Pod rajską jabłonią
cienia zwiastowanie
Dzień
W dreszczach chłodu
pod kurtką grzechu
na grzbiecie syku węża
Noc
Maligna doznań
spowita bielą prześcieradła
Noc
Obojętność chłodu gwiazd
na poduszce rozgrzeszenia
Nagość ścian…
Nagość cieni…
Przemykają po ścianach
zimną aleją poświaty Księżyca
w ciepło zmartwychwstania dnia
skradzionego Słońcu
– blasku
TERAPIA
Pił wódę, wino,
nie gardził browarem.
Spędzał kamienie z nerek.
Spędził nerki!
Dasz wiarę?
BLAGIER
Tak długo lał wodę,
gardząc prawdy moresem,
że sam w niej utonął.
Z kretesem.
Słowo – stało się ciałem za sprawą wiersza dojrzałości…
Czwartkowy poranek, wypełniony po brzegi słonecznym uśmiechem solenizantki – Heleny Gordziej, w towarzystwie radosnych twarzy przyjaciół, przybyłych na spotkanie z dostojną solenizantką, nestorką polskiej literatury, potwierdził, iż takie spotkania, są doskonałą okazją do wspomnień, refleksji, zadumy. W sympatycznej, swobodnej i przyjaznej atmosferze, łatwiej odnaleźć miejsce na pieczętowanie dokonań solenizanta.
Poza mikrofonami, kamerami, wnoszą one bowiem nowe – dotąd uśpione wartości, elementy często życiem płynące, który uszły uwadze krytyków literackich, a stanowią bardzo istotny element, mający ewidentny wpływ na powstanie dzieła.
Były: prezenty, kwiaty, życzenia…
W majestacie dostojeństwa, odśpiewano – Sto lat – dla solenizantki, która nie ukrywała wzruszenia.
Pięknie zabrzmiały utwory muzyczne, w wykonaniu altowiolistki – Ireny Maciejskiej.
Z wielkim podziwem i uznaniem wysłuchaliśmy wiersza Heleny Gordziej, napisanego dwadzieścia lat temu, ku chwale Auguste Rodina, recytowanego bez zająknięcia przez autorkę utworu, zafascynowaną impresjonizmem.
My, w galopie codziennego dnia, ukryci za parawanem trosk i niepokojów, nie zawsze znajdujemy czas na zapamiętanie Słowa, które płynie wzburzoną rzeką szarej, nie zawsze przyjaznej – powszedniości.
Po spotkaniu – Helena odjechała do domu taksówką.
Mam nadzieję, że za rok, taksówka przywiezie Helenę do siedziby ZLP, by znów w atmosferze Jej dobrego słowa nasyconego promykiem słońca, w niepowtarzalnym smaku Jej wiersza, w atmosferze aromatu wybornej kawy – / o smakowitości ciastek nie wspomnę/ – przeżyć to jeszcze raz!
Tak się składa, że jubileusze, imieniny, pozostają najczęściej przywołaniem wielkości dokonań jubilata, solenizanta, w dniu Jego święta.
Na co dzień, w szarości powszedniego dnia, w pogoni za własnym spełnieniem – zapominamy, przechodzimy bezgłośnością filcowych pantofli obok tego, co milowym kamieniem wyznacza azymut naszego dążenia, naszych pragnień, spełnień – nieświadomie wręcz wpisujących się w dokonania jubilata, bądź solenizanta.
W przypadku poetów – azymutem pozostaje – HELENA GORDZIEJ!
Niedościgniona metaforą hejnału umiłowania przyrody, gloryfikacją miłości człowieka, ważeniem radości i smutku, wychylona na szali wagi, w poziom szczęścia, miłości, wesela…
Z okazji imienin, składam u Twych stóp – HELENO, najpiękniejsze wiersze, jakie do tej pory napisałem.
– Po cichu liczę na czwartkowe spotkanie w Zarządzie ZLP Oddział Poznań, gdzie będę miał okazję podzielić się z Tobą – Heleno, moim najnowszym wierszem, niecierpliwie oczekując Twego stanowiska, oceny tekstu, w kontekście merytorycznej przyprawy traktowania mojej, ciągle jakże młodej twórczości.
Z Twoją oceną, Heleno – / w zakresie siły Słowa i jego interpretacji w moim wykonaniu/ – zawsze się liczyłem.
Dzisiaj: ślę życzenia : zdrowia, szczęścia, pomyślności – poezją i prozą spełnionych!!
ROZWAŻANIA
Noc
Truchleje księżyca zapaścią
Dzień
Apopleksja słońca za kurtyną chmur
Tamte noce
dni
Rzucone na szalę wagi
zardzewiałej piwniczną wilgocią
gardząc zgrzytem przemijania
krzyczą wychyleniem wspomnień
w pełnię srebra księżyca
w złoto słońca zenitu
WESTCHNIENIE DZIECIŃSTWA
Biegnę
nie ruszając się z miejsca
Zastygły posągiem
pędzę na oślep w objęcia obłędu
Brnę przez gorące piaski pustyni
tonę w odmętach zimnego potu
z ręką wyciągniętą po brzytwę
przetrwania
To tylko sen
Zły sen
dobyty z mrocznych zakamarków
siwej duszy
Wymienić ją na duszyczkę
– Pobożne życzenie
Kataklizmy, wojny, śmierć, cierpienie…
Pokój na świecie, to ciągle mrzonki. Trwa wyścig zbrojeń. Wybuchają kolejne wojny. Na co? Po co?
Ludzie nie wyciągnęli żadnych wniosków z historii pisanej śmiercią milionów istnień, pożogi, totalnej zagłady.
BRATERSTWO
Znów nadszedł czas
braterstwa broni
Zbratana
rykiem samolotów
chrzęstem czołgowych gąsienic
krwawą pieśnią karabinów
rakietami
mijającymi się w lotach unicestwienia
domów
świątyń
szkół
szpitali
ludzi
– tak bliskich i dalekich
zbrataniem
Chmury przy tobie.
Jesteś przy mnie uśmiechem.
To wszystko co mam.
Teraz – krótki wiersz – / na pograniczu haiku/- pt.:
SPEŁNIENIE
Noc
zdyszana gwiazd poszukiwaniem…
Jasnością dnia
na twoje życzenie
… spadły z nieba
Decydując się na bardziej otwartą, ciut rozbudowaną formułę wiersza :
TĘSKNOTA
Powietrze
gęste krzykiem upalnego dnia
Noc
złotym chłodem
wystudzenia ciszy
dyszy skwarem pogubionych gwiazd
Spocony
zimnym potem oblany
odnajduję cię wspomnieniem
pośród gwiazd
– rozsianych na poduszce