X X X
Bazie w wazonie,
na wiosny przywitanie.
Miałczenie kotków.
X X X
Spójrz! Przebiśniegi.
Zakwitły z nagiej ziemi.
Szkółka przetrwania.
X X X
Zima w odwrocie.
Słońce poraża oczy.
Bałwan nie zdążył.
X X X
Bazie w wazonie,
na wiosny przywitanie.
Miałczenie kotków.
X X X
Spójrz! Przebiśniegi.
Zakwitły z nagiej ziemi.
Szkółka przetrwania.
X X X
Zima w odwrocie.
Słońce poraża oczy.
Bałwan nie zdążył.
X X X
Dźwięk dzwonków u sań.
Spocone brzuchy koni.
Róż na policzkach.
X X X
Biel płatków śniegu,
prosto w ramiona słońca.
Drżysz przytuleniem.
X X X
Śnieg na szczytach gór.
Narciarskie trasy – na klucz.
Ty w białej czapce.
Późną, dzisiejszej nocy porą, program drugi polskiej telewizji, emitował koncert – WSZYSTKO JEST POEZJA – poświęcony twórczości EDWARDA STACHURY.
Wspaniała muzyka skomponowana do utworów poety, wspaniałe aranżacje, wykonawstwo wierszy – pieśni, w pięknej scenografii, gwizdy przejeżdżających białych lokomotyw, błądząca po torach sylwetka człowieka – ducha, wydobyły z głębin przemijania literackie wartości, które nigdy przeminąć nie powinny, pieczętowały życiowy dramat Twórcy, wpisany w Jego biografię. Dodając do tego grę świateł, choreografię szeleszczącą zwojami papieru z tekstami poety – to wszystko wyniosło spektakl pod niebo przeżywania.
Osobiście, wróciłem wspomnieniem do Aleksandrowa Kujawskiego, gdzie kilka lat temu, w ramach warsztatów literackich, przebywałem w domu – muzeum Edwarda Stachury. Na nowo, w swych ustach poczułem smak gruszki z Jego ogrodu.
Cześć i chwała tym, którzy tak pięknym koncertem przywrócili do życia twórczość poety, prozaika, tłumacza, wskrzesili wspomnienie jakże prostej i jednocześnie skomplikowanej do bólu duszy – osobowości.
Edward Stachura, ostatnie strofy wiersza – „JESIEŃ”:
……..
I liście zrywać bez żalu
z uśmiechem ciepłym i smutnym
a mały listek ostatni
zostawić komuś i umrzeć
R E W I A
Nagość…
Drży tajemnicą
pod zwiewną tiulu
przeźroczystością
Duet obcasów
wysokich do nieba
wystukuje pożądanie
To tylko
– wybieg
Sporo czasu upłynęło od koncertu Piotra, w poznańskim Eskulapie. Pamiętam, syn Artur zadbał o bilety.
PIOTR BUKARTYK –
Wracam do Jego niebanalnej twórczości, ekspresji wokalnej, która podąża śladem Wysockiego, Okudżawy, nawiązuje – wpisując się doskonale akordem współbrzmienia, w utwory czeskiego trubadura – Jaromira Nohavicy.
To nie moja wina, że kocham wszystkich piewców poezji.
Pisać i śpiewać o życiu – to nie takie proste…
Poetyckie teksty, wypełnione szarym prozy akcentem, w wykonaniu Piotra, nabierają innego kształtu.
O prozaicznym, zakamuflowanym znaczeniu Słów – /pośród innych wyśpiewanych/ – teksty niesione huraganem nut – nabierają zupełnie innego znaczenia. Potrafią zostawić, nie zawsze życzliwie – stopę wody pod kilem.
Odesłać naszą nagość w czas jutra! Optymistycznie, często z humorem, przekorą i niezdecydowaną do końca sugestią, dzisiejszego dnia, odkryć ją na nowo, bezpardonowo – zupełnie.
Piotr Bukartyk śpiewa: /życzliwie/ –
Ojczyzna
Piękna z lotu ptaka
że płakać się chce
Może kiedyś wrócę do komentarza.
Piotra – pozdrawiam, nie wierząc, iż w jednej chwili, może zaistnieć setkami wierszy, za chwil kilka – wyśpiewanych.
TAJEMNICA KAMIENIA
Kamienie myśli
mchem dojrzałe
trwają wilgotnością
zielonej melancholii
Sterane wędrówką
po traktach nadziei
łzą nie – szczęśliwości
podążają w natręctwo cudu
Brnę w jędrność spełnienia
czerwieni zapomnianego pocałunku
Słowo
zabijam wyobcowanym
– głazu ciężarem
Wiersz – napisany w podrygach jadącego do Siekierek autobusu, dedykuję sympatycznej damie, z dzisiejszego, autobusowego spotkania.
Poznając reakcję tej Pani, – w sympatycznym, dyskusyjnym klimacie – POEZJA – skromnie liczę na komentarz w odniesieniu do moich internetowych publikacji, i następne, spontaniczne spotkanie w swarzędzkim autobusie.
REFLEKSYJNA
MIŁOŚĆ
Bywa
że nocy głębią
nieskazitelną samotnością
przeżywasz
zapach chleba powszedniego
Tej nocy
dnia zatraceniem
– jestem przy tobie
Zaginiony dotykaniem dnia
w majestacie niewinności cienia
trwam mącznym blaskiem jutra
– w zieleń uśmiechu pełni księżyca
Wyblakły majestatem
– k o c h a m –
wschodzący kłosów brzemiennością
potykam się
– zadośćuczynieniem twego uśmiechu
Wiersz, płynący nurtem liryki, przeskoczy czas postrzegania Słowa.
Rozróżni symbolikę barw, która tak wspaniale , niezależnie poetycko funkcjonuje.
To mój tekst.
Moje chwili wierszem zapisanie.
Poetyckim azymutem, zatraceniem właściwego kursu – kreślę postrzeganie miłości.
Trwam miłością zatracenia.
Cała reszta – to tylko sprzedane na odpustach uśmiechy. Żywa gotówka płacona za miłość brzękiem monet, których sam policzyć nie zdołasz.
Profity – szeleszczą kumulacją twojej naiwności.
Ty – uczuciem bogaty, sen przywołujesz nad ranem.
Stało się.
Z mojej wsi, w ten sobotni wieczór, udało mi się dotrzeć na czas, do KAWIARENKI w siedzibie Zarządu ZLP – O.Poznań.
Komplet uczestników. Dostawiamy krzesła. Wśród przybyłych – nestorka polskiej literatury – HELENA GORDZIEJ, były Prezes ZLP naszego oddziału – PAWEŁ KUSZCZYŃSKI i wielu, wielu innych wspaniałych ludzi pióra, żeńskiego i męskiego pochodzenia, ze wskazaniem na większą liczebność Pań.
To walentynkowe spotkanie, prowadziła w sposób niezwykle sympatyczny – URSZULA ZYBURA, poetka często sięgająca do aforyzmu, który swą wysublimowaną mądrością, staje się drogowskazem dla naszej chybotliwej egzystencji.
Bohaterem spotkania, stał się „nowy” Prezes ZLP O. Poznań – ARES CHADZINIKOLAU, ubrany w czerwony – walentynkowy strój. Nie to jednak zaważyło o Jego dominacji.
Muzyka – utwory wykonane na klawiszach przez Aresa, wprawiały zebranych w stan totalnego zatracenia. Brzmiały hymnem miłości wszechwładnej, która nawałnicą akordów zdominowała miłość i niczego już poza trwaniem huraganu dźwięków – nie pragnie.
Na całe szczęście, po wielu percepcyjnych trudach, udawało się przywrócić dominację – Słowa. Słowa płynącego melodią miłość, w tej konkretnej sytuacji, wypowiadanego przez wielu zgromadzonych poetów, którzy z wielką ochotą prezentowali swe wiersze, miłości poświęcone.
Poezja – żyje miłością. Bez miłości, życie zatraciłoby sens. Słowo – kocham – stałoby się pustym dźwiękiem, echem wyimaginowanego cudu, wiatrem niesionym w nicość doznań.
Urojonym jawą, zatraconym snem – bezpowrotnie ! ?
To nie tak ! To nie to !
Wiersze o miłości, często – erotyki, wybrzmiewały przetrwaniem, w takt delikatnego szmeru gitary – TOMASZA KRUCZKA.
Ja – zaprezentowałem swój wiersz, napisany poprzedniej nocy, lekkim, walentynkowym piórem zmysłów, gdyż właśnie ono – pióro miłości – /moim skromnym zdaniem/ – zdecydowało o napisaniu uczucia, o zakochaniu i co najważniejsze, o przetrwaniu wiary w miłość.
Zmysły – policzone. Dodajmy do nich jeszcze ten jeden – MIŁOŚĆ.
ZMYSŁ ZUPEŁNIE
ZAGADKOWY
Widzę cię światłem
Słyszę wiatru wyciszeniem
W pejzażu twych dłoni
błądzę pieszczotą
po miłości kobiercu
Zagubiony
słodką czerwienią pocałunków
tajemnicą zapachu włosów
odnajduję cię w sercu
Walentynkowo
Pulsem kolejnego dnia
sennym marzeniem nocy
– wciąż i wciąż na nowo
Cóż – przetrwajmy miłością, do następnych walentynek.
Ś N I Ć
Pod powieką nocy
kolorowe sny
Pod dnia powieką
requiem miasta
Żałobne suknie nut
rozwieszone
na pięcioliniach ulic
To nie moje miasto
Nie moja pieśń
LIMITY
Może tak się zdarzyć,
że stojąc u nieba bramy
usłyszysz:
– Limit przyjęć wyczerpany.
P.S.
Podejrzewam, iż UE – kiedyś może skorzystać – /ku zgubie świętości/ – z codziennych praktyk naszego NFZ.
Mieliśmy już: ślimaki – ryby, marchew – owoc. Aktualnie mamy limity produkcji mleka, itp, itd….
Może jednak bezgrzeszność – uszanują?