POZYTYWNY ROZRACHUNEK
Gwizd wiatru
w uszach gontów doznań
Krople deszczu
– łzy w rynnach oczodołów
Przestrzeń
rozpamiętywana mokrym policzkiem
skurczona sublimacją teraźniejszości…
Tego nie było
Tego nie ma
– Wiatr
– Deszcz
POZYTYWNY ROZRACHUNEK
Gwizd wiatru
w uszach gontów doznań
Krople deszczu
– łzy w rynnach oczodołów
Przestrzeń
rozpamiętywana mokrym policzkiem
skurczona sublimacją teraźniejszości…
Tego nie było
Tego nie ma
– Wiatr
– Deszcz
INNA PERSPEKTYWA
ŻYCZEŃ
Zapalona świeca migocze zagadką
Łzy
woskiem w piramidę tajemnicy kształtów
Ciepło
w drgawkach oczekiwania spełnienia…
Płomień
wydłużony na życzenie dłoni
Swąd palonego naskórka
namiastką mąk piekielnych
Uwierzyć w światło powszedniego dnia
Ciepłem słowa – kolejny świt zapraszać
…Tak łatwo zdmuchnąć płomień świecy
ILUMINACJA
Życzenia
w subtelnym oczekiwaniu spełnienia…
Myśli
do granic pietyzmu ułożone
jak ręczniki
z zapachem detergentu
w czeluści szafy
– na głucho
Ty
nagością nocy pachnąca
srebrem księżyca bogata
w oknie moich Złudzeń
girlandy gwiazd zawieszasz
– kolędą
Radosnych Świąt, zdrowia, pomyślności wszelkiej na Nowy Rok; częstego zaglądania na moją stronę, życzy – Zygmunt.
KARP
W ŚWIĄTECZNEJ GALARECIE
Przy jednym stole z karpiem,
rozmawiamy jak Ryba z Polakiem.
Karpia zimne sumienie szarpie:
– Zważaj kochany na ości,
mam nie byle jakie!
Wielkie dzięki.
Jestem twoim sługą.
Za troskę, wrażliwość wielką,
sięgam po porcję karpia drugą.
Lubi pływać…
Rozglądam się za butelką.
CICHA NOC /?/
Niebo
chmurami dymów brzemienne
Promyk słońca
błyskami wystrzałów zniewolony
W zburzonych domach
– mędrcy
– królowie
Pod gruzami domów
mirra
kadzidło
złoto
Kolęda wśród zgliszczy zagubiona…
Gwiazdka z nieba
prosto w twe dłonie
– opłatkiem bezradna
ŚWIĄTECZNA
PERSPEKTYWA
Drzewko – martwe czy żywe
Karp – żywy czy martwy
Perfumy – dobry prezent
w perspektywie zwrotu
Butelki z grubego szkła
bardzo cienkie – detalicznie
Kolęda ulicznego grajka
za grosz do kapelusza
Modlitwa żebraka
w światłości choinki na rynku
Owieczki w stajence więzione
Paraliż złych mocy
w obliczu arsenału petard
Szarość ulic
girlandami światełek strojna
Pejzaż
w czerwonej czapeczce Mikołaja
– Kowalskiego
PIĘKNO ŻYCIA
PAMIĘTANIEM MALOWANE
Lasy wokół drogi smoleńskiej
zamarły bezruchem cierpienia…
Brzozy okaleczone
płakały biało – czerwonymi łzami
Nikt nie widział tych łez
Ukryte za mgieł parawanem
gronami rozpaczy spadały w serca
ziemią błotnistą pogubione
Na sztaludze Jutra
cud życia malowany
pluskiem złotych pstrągów
gwiazdą wiodącą przez mrok
win odpuszczeniem
dopóki ziemia w zaklętym kręgu
serc pamiętania
BIEL NADZIEI
Śnieg okrył drzewa
Białe gwiazdki na rzęsach
Miłość – zielona
POD CHOINKĄ
Worki prezentów
Wokół tańczą życzenia
Karp po wyroku
BEZ ODWROTU
Smutek choinki
Na nic blask świecidełek
Mosty popalone
ZAŚWIATY
SKROMNOŚCI
Podróż
poza granicę życia
Tajemnica
wiecznego istnienia
w kufrze dogmatu
na głucho zamknięta
Jeden
Jedyny
– PIĘKNY
Na początku
na końcu
taki sam
Tylko ON
Z Jego woli – gaśniesz
Dusza żegna ciało
Serce
żyje dobra spełnieniem
odrzuceniem piękna…
– SWEGO
DEKADENCJA
Tańce cieni na spękanych murach domów
bezdźwiękiem zmierzchu gasną w nadzieję
nieśmiertelności kolejnego słońca zenitu
miasto cichnie samotnością bogów
z dachów wieżowców niebu przypisanych
schodzą w aureoli dobrych uczynków jutra…
windy utknęły na trzynastym piętrze
promień słońca w spóźnionym autobusie
kropla czasu wyblakłym rozkładem jazdy
przez palce wspominania dotyku
kwadrans studencki w kolejnej odsłonie
Pan Cogito w tańcu zadumy
ostatnim cieniem zagadki tramwaju
– Tobą spóźnionego