OCALIĆ
Włosy
zaplatasz w warkocz wiosny
Dłonie
kwiatami łąk wypełniasz
U źródeł tęsknot
wijesz wianki wspomnień
Nadziei wonią – odurzają
…Nie zrywaj stokrotek
z klombów Serc
OCALIĆ
Włosy
zaplatasz w warkocz wiosny
Dłonie
kwiatami łąk wypełniasz
U źródeł tęsknot
wijesz wianki wspomnień
Nadziei wonią – odurzają
…Nie zrywaj stokrotek
z klombów Serc
WIELKI SZU
W RETORYCE DEKLINACJI
Z bliska szeptu różu policzka
z oddali echa czołowego zderzenia słów
z aromatu zupy ogórkowej
/gorący kubek/
z wiosny skażonej śniegu szarością
w ostatnich podrygach zimy
z asem w rękawie marynarki
nadgryzionej spróchniałym zębem mola
wróżę przetrwanie
– kogo
– czego
– – wołam w krzyk
Miniona niedziela w „Botaniku”, zapisała się poezją miłosną, gitarą klasyczną i wiolonczelą. Pierwsze tchnienia wiosny sprawiły, że sala w pięknym pawilonie wypełniła się poetami i miłośnikami poetyckich wrażeń. Na „ławeczce” przysiadły wiersze: Leśmiana, Gałczyńskiego, Miłosza, Barańczaka…, utwory miłosne poetów, którzy w to niedzielne popołudnie przybyli do Ogrodu Botanicznego, by podzielić się ze słuchaczami swoją miłosną pieśnią, wierszem zapisaną. Spośród moich wierszy jakie dane mi było zaprezentować w czasie tego pięknego spotkania, przytoczę jeden, pt. „Wakacyjna miłość”.
WAKACYJNA MIŁOŚĆ
zapominam cię liści szelestem
nagością drzew w uścisku wiatru
zapominam echem szeptu wyznań
zwiewnością sukienki upstrzonej kwiatami
zadumą rozstania
– tak szybko minęło lato
NIEŚMIAŁY
Można kochać bez granic
i cicho jak mysz pod miotą siedzieć.
Dobrze, że są WALENTYNKI
– bo mogę to wreszcie powiedzieć.
WYZNANIE
Pod słońcem, pod chmurą gradową,
dla miłości jest zawsze miejsce.
Dziś – kocham Cię WALENTYNKOWO,
jak dnia każdego – najgoręcej.
TAJEMNICA
Każdy biegły w anatomii człowieka.
Płuca, nerki, trzustka, wątroba…
Tylko WALENTY uparcie docieka,
dlaczego miłość – w sercu się chowa/?/
Z WALENTYNKOWYM pozdrowieniem, przytuleniem i nieśmiałym wyznaniem, wszystkim kochającym poezję – ZYGMUNT.
TO NIE TEN MOTYL
Ćma…
Światłem świecy zwabiona
stuka w szybę rodzącego się wiersza
Północ
Pół pocałunku
Połowa pieszczoty
Wiersza pół
Na co mi
twój cały dramat
mgnienia różu świtu
Ja
dotykam złota gwiazd
tylko na chwilę
dniem uśpionych
W kwartalniku – OKOLICA POETÓW – zaistniały jeszcze dwa moje wiersze:
„INTERPUNKCJA PRZEŻYWANIA” i „JA SREBRNY” – /Echo K.I.Gałczyńskiego/.
Kwartalnik „OKOLICA POETÓW” redagowany przez JERZEGO SZATKOWSKIEGO, jawi się niewątpliwie znaczącą pozycją na rynku periodyków literackich naszego kraju. To już 74/116/ – numer tego czasopisma. Godna podkreślenia -/co rzuca się błyskawicznie w oczy/- pozostaje oryginalność wydawanego czasopisma, w którym oprócz publikowanych tekstów, czytelnik dotyka pięknej szaty graficznej – exlibrisy, rysunki, spogląda na portrety poetów, których wiersze trafiły na łamy kwartalnika, podziwia collage, itd. itp. Portrety – to dzieła Zbigniewa Kresowatego, natomiast collage wyszły spod ręki samego redaktora naczelnego – Jerzego Szatkowskiego, który udowadnia, że czarno-białe motyle mogą również zaistnieć pięknem samym w sobie. Na szczególne podkreślenie zasługuje fakt, iż redakcja w swoim czasopiśmie obok współczesnych, publikuje także wiersze i prozę twórców, którzy odeszli w zaświaty. W omawianym numerze kwartalnika znajdziemy dwa piękne wiersze Tadeusza Różewicza -/”Kara” i „Nieznany list”/, prozę Wincentego Różańskiego -/Tekst z teczki „Czystopisy” – Juwenilia. Inedita/.
Dumam, czy moje trzy wiersze, które zagościły na kartach czasopisma, znajdą wśród czytelników uznanie?
I tu – samouspokojenie… Skoro zostały dopuszczone do publikacji przez Mistrza, należy trwać w optymistycznym nastroju, zachować cień uśmiechu zdjętego z mojego lica, prezentowanego w czasopiśmie obok moich wierszy i trwać nieprzemijającym pięknem motyla, który pod moim licem zagościł.
Redakcji – „Okolica Poetów”, licznemu gronu współpracowników, życzę wytrwałości w tej pięknie realizowanej literackiej misji.
LITURGIA
Szum nagich topól
psalmem w niebiańskość
– na wysokościach…
Świst wiatru
w kominie sadzą wyściełanym
– modlitwą białą…
Batalie
Wrzawa
Psalmy
Modlitwy
Misteria
męką chwili uniesienia
ciszą grobową zadomowione
Słucham wiatru
w TOBIE bez końca
– zasłuchany
MOJE URODZINY
Dziesiątki przeżytych lat
stopniały jak wypalonej świecy wosk
Po drodze radości i smutki
dni pełne szczęścia – czasami trosk
Dzisiaj zapalam kolejną świecę
Niech jasnym płomieniem płonie
W krainę piękna wierszem polecę
miłością bliskich ogrzeję dłonie
wciąż wierząc w lepszy świat…
Tyle tęsknot pragnień
wiary w marzeń spełnienie
Dobrze mieć – siedemnaście lat…
Kielich szampana wychylony na amen
Zaskoczenie /?/
To tylko magia liczby
– – od tyłu czytanej
Dziękuję wszystkim członkom klanu Dekiertów, którzy wczoraj obsypali mnie pięknymi życzeniami, licznie przybyli do mojej enklawy ciszy, by uczcić kolejną rocznicę urodzin Zygmunta – seniora rodu.
ZEGARY
KUKUŁKĄ NIELOTNE
Czas
– lenistwem wskazówek spóźniony
Pora zimy
– oddechem jesieni
Wiosna
– śnieżną zamiecią
Lato
– słońcem zawstydzone
Jesień
– babiego lata poszukiwanie
W czterech ścianach chłodu doznań
czasu Bezimienność
– kurantem zawstydzona