SCHIZOFRENIA
To zdarzyło się jutrem…
Wybrzmiało bezdźwiękiem
Dotykało białą suszą mgieł
Ciszą grzmotu z jasnego nieba
zapadło w serce dzwonu
jego ekscelencji – Dzwon Pański
To zdarzyło się nadchodzącą nocą…
Drwiną prawd niedokończonych
Imaginacją
Maligną na krawędzi
wyobcowanej wyobraźni
Różem policzka
Przywołaniem piegów
Warg nienasyceniem
Odeszło
kłamliwym nadejściem – Wczoraj