TY – DIABELSKO ŚWIĘTA
Podróż w nagość- za widnokrąg ramion…
Droga przeżywana błękitem
gaśnie zwyczajnie – rubinowo
Obroty Ziemi
zatracone w sztok uśpienia
Nasze uda – bezruchem dotyku
Kochałaś rozbitym lustrem warg
Nie pytając o zgodę – zmieniłaś dekorację myśli
Metka twojej sukienki
Twarze dziewcząt tobą podobne
goreją strzelistą nagością cienia
Zapach piekła…
Sen rozgrzeszenia zabrałaś z sobą
Po cholerę kawałki lustra /?/
Zasypiam na progu niemęskich słońc
księżyców pod pantoflem odlotów ptaków
– Wrócą
Trwam czystością zepsutego serca
Goreje
w ciernowej koronie babcinego obrazu
nad zgrzytem sprężyn grzesznego łoża
Aromat czarciego żebra
nasącza ciszę powrotu