NIEPOTRZEBNE
NARODZINY KSIĘŻYCA
Jak ptak
zawieszony na krawędzi chmury
jak spływająca po policzku łza
żal za dogasającym ogniskiem
tak tęsknota trwa iskrą
niesioną w niebo nasycone błękitem
tobą rozkołysane do bólu
zagadką odgadywaną schyłkiem dnia…
Zmęczone słońce kpi ze mnie
księżycem ubranym w suknię z tiulu
naiwnej mgły